Opublikowano

Lung ta – drobiny wszechświata

O czym szumią tybetańskie flagi modlitewne?

Tekst i zdjęcia: Michał Kaczmarek

Lubiłem na nie patrzeć, jak swobodnie falują na wietrze, jak stają się czystym ruchem. Wydawało się, że żyją własnym życiem. Ich ruch potwierdzał ich istnienie. Ten sam ruch sprawiał, że z każdym porywem wiatru ubywały, stawały się coraz słabsze, coraz bardziej postrzępione. Fascynowało mnie ich stopniowe zanikanie. Ten sam wiatr, który dawał im życie, równocześnie prowadził je do unicestwienia, rozszczepiał ich misterną tkaninę na drobne nitki ulatujące w niekończący się wszechświat. A może nie tyle je unicestwiał, lecz zmieniał ich stan skupienia, poddawał je przemianom w cząstki jeszcze bardziej ulotne i elementarne. To, co wiatr czynił z nimi, to samo czas robił z ludźmi. Ta świadomość dawała ukojenie.

Zanim zobaczyłem je w nepalskich i himalajskich krajobrazach, zapamiętałem je z miejsc zupełnie innych i nie tak odległych. Któregoś roku powiewały na szczycie Velkej Deštnej w Orlickich horach. Wraz z licznymi dzwonkami wisiały pod sufitem Pešákovnej chaty w Jizerce, w czeskich Górach Izerskich. Były w niektórych polskich schroniskach, nad półką z książkami w Jagodnej w Górach Bystrzyckich albo w sali jadalnej schroniska na Śnieżniku. Nieco później natknąłem się na nie także w chatce pod Czernicą w Górach Bialskich. Zazwyczaj nie było ich wiele, zaledwie pięć albo dziesięć f lag modlitewnych nanizanych na pojedyncze sznurki. Być może ci, którzy kiedyś podróżowali po Azji, przywieźli je stamtąd i w dobrej wierze zaszczepili buddyjskie akcenty w sudeckiej rzeczywistości. Jeszcze inni wieszali je w Alpach, choćby na jakimś kopcu kamieni koło Rudolfshütte albo na balkoniku chaty Glocknerblick nad Kaprun w Wysokich Taurach.

Czasami przypatrywałem się im z bliska. Zdawały się opowiadać o tybetańskich i himalajskich światach, o tajemniczych znaczeniach i symbolach, o jakichś odległych, nieosiągalnych krainach leżących daleko na Wschodzie. Nie myślałem wtedy za bardzo nad tym co z sobą niosły i co znaczyły.

Tybetańskie f lagi modlitewne. Na ich temat powstało już kilka książek, żeby wymienić tylko: Tada Wise’a „Blessings on the wind. The mystery & meaning of Tibetan prayer flags” (2002), czy też Diane Barker „Tibetan prayer flags.
Send your blessing on the breeze” (2003). A oprócz tego co najmniej jedna praca doktorska: Katherine Anne Paul „Words on the wind. A study of Himalayan prayer f lags” (2003). Pisano w nich, że f lagi modlitewne wywodziły się z przedbuddyjskiej religii bon będącej połączeniem szamanizmu i animizmu. Dopiero z czasem, wraz z rozprzestrzenianiem buddyzmu w Tybecie, dołączano na nich elementy tradycji buddyjskiej. Na f lagach modlitewnych stopiły się zatem znaczenia i symbole pochodzące z różnych religii.

Fragment opowieści podróżnej z Kontynentów nr 36