1/2015
W nocy długo nie mogłem zasnąć. Klepałem w myślach litanię miejsc już odprawionych: Katalonia, Aragonia, Nawarra… I miejsc jeszcze obiecanych, które miałem przemierzyć, żeby znaleźć spokój: Kantabria, Kraj Basków, znów Nawarra, Aragonia…. I wypatrywałem gwiazd przez okno, ale gwiazdy były za chmurami.
Czego w Afryce szukał Nowak? W Koninie Kapuściński i Springer? Gutowski w Tanzanii, Różańska w Indiach, a Alboth w Bahrajnie? Gudzowaty w Namibii? Po co Stasiukowi Pamir, Nowickiemu Maroko? Co znalazła Goerke w Nepalu, Majd w Iranie, Wilk w Norwegii? Co znajdziesz Ty? W tym numerze szukamy gwiazd – nawet za chmurami.
2/2015
Moja pierwsza moskiewska wyprawa naznaczona była bułhakowowskim rytmem od zarania – gdy w Warszawie płaciłem za pociąg, kasa pokazała sumę: 666. W summę dopełniających się zdarzeń podróż ta ułożyła mi się jednak dopiero w pamięci, później. Bo z daleka widać więcej. Trzeba nieraz zrobić krok do tyłu,
by wyostrzyć obraz. Uświadomiłem to sobie, gdy czytałem nostalgiczną opowieść Dmytro Antoniuka o utraconym Krymie. Utraconym właśnie przez niego. I gdy oglądałem buddyzm zatrzymany w czystych kadrach Anity Andrzejewskiej. I kiedy szedłem za Stasiukiem w stronę Pamiru. Gdy z Wilkiem zagłębiałem się w Pietrozawodsk, w Petersburg z Książkiem, z Fermorem w klasztory Kapadocji, z Kydryńskim w Zanzibar. I gdy wpłynąłem w mroźną mgłę z Mateuszem Janiszewskim. Czujecie ten rytm?
3/2015
Do Santiago de Compostela wszedłem kilka dni później. Po drodze, idąc te 800 km, zrozumiałem, że choć celem camino jest grób św. Jakuba, to istotą tego pielgrzymowania nie jest DOJŚĆ, lecz IŚĆ. I że każdy ma swoje camino. I że światło znajduje się w mroku. Gdy wychodziłem z domu, przyjaciel zapytał, czy opiszę tę wędrówkę. Żachnąłem się – to przecież nie wycieczka, nie podróż – to pielgrzymka, do której szykowałem się 26 lat, osobista, nie do ubierania w gładkie słowa. „Wiesz” – upomniał – „mało kto może poświęcić 1,5 miesiąca na takie wędrowanie. To jest dar, którym trzeba się podzielić”.
W tym numerze „Kontynentów” Stanisławska, Klementowska, Gutowski, Kalwas dzielą się swoim Mali, Mozambikiem, Kenią, Egiptem; Stasiuk – drogą przez Rosję; Wlekły – Dominikaną; Pańczuk i Książek – Podlasiem; Różańska – Indiami; Meller – Wietnamem, Lipiński – Nepalem, Wilk – Seulem.
4/2015
Zabolało. Jest rok 1988, muszę cenić każdego guldena. Przymykam oczy i widzę siebie sprzed siedmiu lat.Wchodzę w uliczkę obok Piazza Navona w Rzymie. Wykosztujemy się na pierwsze w życiu włoskie lody. Pamiętam ich smak. Pamiętam nazwę: copa olimpica. Pamiętam to miejsce. Pamiętam tę niebotyczną cenę – 5 dolarów.Ćwierć ówczesnej pensji nauczyciela. To nie było tak dawno.
Zobaczyłem siebie sprzed lat, gdy czytałem reportażOlszewskiego o uchodźcach. I syryjską ekumeniczną opowieść Cywińskiego. I irańską Maciąga. Zobaczyłem innych w tekstach o Indiach, Meksyku, Gruzji, Japonii, Maroku, Afganistanie, Zanzibarze, Ukrainie. W pouczającej historii emira Rzewuskiego. Czytajcie, a znajdziecie.