Zdobywcy Sarayburnu wiedzą, że z falą idącą od stalowego kolosa nie wolno walczyć – jej trzeba się poddać. Tylko wtedy uda się wrócić
Tekst i zdjęcia: Piotr Milewski
Siódma rano. Słońce wspina się nad azjatycką częścią Stambułu. Nad brzegiem Morza Marmara parkują skutery i motocykle. Mężczyźni, którzy z nich zsiadają, witają się serdecznie, a potem wchodzą na skały nabrzeża i zajmują stałe miejsca. Jedni rozkładają dywaniki, inni mają tu betonowe wiatrochrony, za którymi można rozpalić ogień i coś upichcić. Z toreb wyciągają arbuzy, pomidory, oliwki i orzechy. Na skałach nabrzeża ustawiają szklanki, leją do nich z termosów kawę i herbatę. Wieczorami z wnętrza plecaka wychynie butelka z czymś mocniejszym.
Rozmawiają o pogodzie, interesach, polityce i gospodarce. Gestykulują, wznoszą wzrok do nieba, śmieją się albo modlą, grają na instrumentach, śpiewają. Co jakiś czas ktoś powstanie, wykona kilka skłonów i wymachów ramion, a potem zanurkuje w morzu. Woda chłodna, a nurt bystry. Trzeba uważać, by nie zepchnął pływaka na pełne morze, bo powrót może okazać się ponad ludzkie siły. Z wody wystają tylko głowy i ramiona.
Nieopodal przepływają statki wycieczkowe i olbrzymie transportowce. Fale kołyszą śmiałków, którzy nic nie robią sobie z bliskości stalowych kolosów. Najważniejsze to nie walczyć z falą, tylko się jej poddać.
Każdy pływak ma swoje ulubione miejsce. Kilku idzie nabrzeżem na wierzchołek cypla i stamtąd spływają z nurtem wzdłuż kamienistego brzegu.
W sezonie zbiera się ich kilkudziesięciu, a w weekendy nawet 150. Zimą pozostaje kilku najwytrwalszych. Nazywają się Sarayburnu fatihleri, czyli Zdobywcy Sarayburnu – cypla rozdzielającego Morze Marmara, Bosfor oraz Zatokę Złoty Róg, tego, na którym stoją słynna świątynia Hagia Sofia oraz Pałac Topkapi. Mają od dwudziestu do siedemdziesięciu lat. I mają swojego króla. To Hasan, sześćdziesięciosiedmiolatek, który kąpiele w Morzu Marmara praktykuje już od ponad czterdziestu lat. Poznać go można od razu – spalony słońcem, o siwych włosach i takowej brodzie. Uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Każdy z towarzyszy podchodzi i wita się z nim, a potem z pozostałymi. Należy do nielicznych, którzy kąpią się przez cały rok, nawet zimą, gdy temperatura wody spada do pięciu stopni, a skaliste brzegi przykrywa śnieg. Jest też Hakan, Abdullah i Kamil, od dekadę młodsi od Hasana, którzy zażywają kąpieli od dwóch dekad, i młodszy, 45-letni Ali Haydar, który kąpie się od siódmego roku życia. Przyprowadzają ze dzieci i wnuki.