Kto?
Niżej podpisany z dentystami ma na bakier, dlatego ciągle szuka dla siebie najlepszej szczoteczki do zębów, aby – jeśli u dentysty się już pojawi – jak najkrócej musiał tam być. Gdy szczoteczki soniczne zaczęły się upowszechniać, wydał oszczędności i kupił szczoteczkę Philips Sonicare. Działała super. Przez pierwsze pół roku. Potem przestała działać, ale była na gwarancji. Została wymieniona. Działała super. Przez rok. Ale była na gwarancji. Została wymieniona. Działała super. Ale znowu przez rok. Tej wymiany gwarancja już nie obejmowała. Wkurzyłem się i kupiłem mało znaną wtedy chińską szczoteczkę Oclean. Działa już trzeci rok, zwiedziła ze mną pół świata, nie narzekam, wręcz przeciwnie – chwalę sobie. Ale pojawiło się na rynku coś ciekawego – Oclean X Ultra – może czas na zmianę?
A co ma szczoteczka do podróży? A to, że mam ją na każdym wyjeździe, czyli musi być wytrzymała, bateria ma działać długo, a sama szczoteczka powinna być godna zaufania. Czy taką właśnie znalazłem?
Dla kogo?
Oclean X Ultra to szczoteczka wyrafinowana. Można ją uruchomić i wybrać tryb, korzystając tylko z panelu dotykowego z przodu (tak, to panel dotykowy!), nie jest to jednak ani wygodne, ani pewne. Mały wyświetlacz, do tego jeszcze zakrzywiony, dużo opcji do wyboru… Jednak gdy połączy się ją ze smartfonem – przez Bluetooth albo Wi-Fi – otwiera się cała gama łatwo dostępnych możliwości. Dlatego osoby, które telefonu używają głównie do dzwonienia, będą miały z tego Ocleana pożytku niewiele więcej niż ze zwykłej szczoteczki. Za to użytkownicy smartfonów, korzystający z ich możliwości, mogą poważnie brać po uwagę wydanie ponad 600 zł na tę właśnie szczoteczkę.
Opakowanie
Opakowanie jest duże – już po tym widać, że zapłaciliśmy więcej niż za standardową szczoteczkę. I nie jest zwykły kartonik, ale eleganckie czerwone pudło z owijką, które potem żal wyrzucić. Delikatnie podnoszę górną pokrywkę – od razu widzę pięknie ułożoną pośrodku, w odpowiedniej wytłoczce, szczoteczkę. Pod nią instrukcja. Wyciągam kolejne rzeczy: ładowarkę (kolejna do kompletu, kolejna niekompatybilna z niczym, ale plus za kabel USB-C), uchwyt magnetyczny do mocowania do ściany (super sprawa!), zapasowe główki do szczoteczki i, o! eleganckie, antracytowe etui podróżne! No tu się zdziwiłem. I to nie byle jakie. Etui podróżne z USB-C, a to oznacza, że to etui służy także jako ładowarka. Super! Czyli jeden kabel na podróż mniej. Etui pomieści także dwie główki od szczoteczki.
Wygląd
Szczoteczka prezentuje się elegancko – czarna, z błyszczącym, à la chromowanym, dotykowym ekranem i przyciskiem – brak nachalnych napisów, brak zbędnych kolorów. Minimalistyczna i nienachalna. Na pewno nie wstyd postawić ją w łazience. Będzie godnie reprezentowała właściciela, magicznie zawieszona na magnetycznym uchwycie przyklejonym do ściany.
Aplikacja
To jest jednocześnie i minus, i plus tej szczoteczki. Plus za możliwość personalizacji trybu szczotkowania, wszystkie magiczne podpowiedzi, ustawienia i funkcje. Grafika, która pokazuje, ile szczotkowało się zęby każdego dnia, o której godzinie, które zęby się umyło, których nie, które dokładnie, które trzeba jeszcze poprawić. Dostaje się punkty – jeśli umyjesz zęby perfekcyjnie, otrzymasz 100 punktów. Jeśli umyjesz je niechlujnie – 50 punktów. Jeśli nie umyjesz w ogóle, zero. Ta aplikacja to tylko kawy nie robi…
Minus – za reklamę szczoteczki, która włącza się przy każdym jej uruchomieniu. Muszę odczekać trzy sekundy, aż zniknie, co jest, hmm, niepotrzebne. Design aplikacji odstaje od samego wyglądu szczoteczki. Mógłby być zdecydowanie bardziej nowoczesny.
Ale aplikacja działa, robotę robi. Pozwala na bezproblemowe podłączenie szczoteczki przez Bluetooth i Wi-Fi.
Używanie
Szczoteczka jest już podłączona do aplikacji, podłączona do Wi-Fi. Tryby są wybrane – inny na wieczór inny na ranek. Naciskam guzik. Nic. Przyduszam drugi raz. Coś zabrzęczało. Naciskam po raz trzeci – ok, jest, szczotkujemy. Po kilku chwilach słyszę głos – przestraszyłem się – Change brushing area. Ok, zmieniam (potem znajdę opcję, żeby zmienić język asystentki inteligentnego szczotkowania na polski – miła niespodzianka). Spód szczoteczki zaczyna się świecić na czerwono. Szybko wertuję instrukcję – zbyt mocno dociskam szczoteczkę do zębów. Odpuszczam, szczoteczka znów świeci na biało. Ekran odlicza sekundy do końca programu. Po szczotkowaniu sprawdzam wynik – 80 punktów na 100, nie jest źle. W aplikacji oglądam wykres, ile szczotkowałem którą strefę uzębienia, jak mocno dociskałem szczoteczkę. Moja ciekawość jest zaspokojona, a zęby umyte.
I najważniejsze w podróży – bateria. Jak na szczoteczkę podłączoną do Wi-Fi i Bluetooth jednocześnie, ciągle wymieniającą dane z telefonem, jest dobrze. W ciągu dwóch tygodni zużyłem około 50% baterii. Z tego prosty rachunek, że przy standardowym jej używaniu dwa razy dziennie bateria spokojnie powinna starczyć, bez ładowania, na miesiąc.
Plusy
+ wygląd szczoteczki oraz możliwość jej zawieszenia na magnetycznym uchwycie
+ dobra, długo trzymająca bateria
+ etui podróżne, które jest jednocześnie ładowarką USB-C
+ aplikacja i inteligentny asystent szczotkowania
+ przyzwoita cena jak za szczoteczkę tej jakości
+ kolor szczoteczki do wyboru przy zakupie
+ głośność działania
Minusy
– konieczność podłączenia do smartfona w celu pełnej konfiguracji
– cały czas nie wiem, ile razy muszę nacisnąć przycisk włącz, aby rozpocząć szczotkowanie (chyba 3)
– szkoda, że Oclean zrezygnowało z magnetycznego uchwytu, który jednocześnie był ładowarką. Oddzielną ładowarkę łatwo zapodziać w łazienkowych szpargałach
Cena szczoteczki w sklepach: 649 zł
Link do oficjalnego sklepu Oclean: https://oclean.pl/produkt/zestaw-oclean-x-ultra-etui-ladujace-3-koncowki-uchwyt/
Nasza ocena: 4,8/5
Dane techniczne:
– Waga: 110 g, waga z pokrowcem ładującym: 215 g
– 84 000 ruchów/min
– dotykowy wyświetlacz
– ładowanie przez etui lub załączoną ładowarkę (obie z USB-C)
– czas pracy – do 40 dni
– czas ładowania: 4,5 godziny
– kompatybilna z Apple Health